Popielcowe klocki
Popielcowe klocki (również ciągnienie kloca) – dawny tradycyjny zwyczaj ludowy obchodzony w środę popielcową, tzw. Wstępną Środę. O północy ze środy na czwartek bicie dzwonów kościelnych oznajmiało mieszkańcom koniec zapustów i rozpoczęcie postu, schodzono się wówczas w karczmach, by „przepłukać zęby po zapustnym mięsie” lub na tzw. „kloca”. Zwyczaj ten popularny był już w XVII wieku.
Wraz z ostatnimi dniami karnawału związane były różne zabawy. Jedną z nich było prezentowanie cech dziewcząt. Zabawa ta miała charakter licytacji. Dziewczęta mogły wykupić się wódką lub mogli to zrobić za nie kawalerowie, okazując tym samym zainteresowanie daną osobą. Natomiast już w Środę Popielcową osoby stanu wolnego karano, zmuszając do ciągnięcia kloca.[1] Zwyczajowi temu towarzyszyła szczególna uroczystość. Polegała ona na przyczepianiu klocków kawalerom i pannom za karę, że podczas karnawału nie zawarli związków małżeńskich. W Rzeszowskiem, chłopcy przyciągali kloc do domu zamieszkiwanego przez pannę i jeżeli złożyła ona okup chłopcy ciągnęli go dalej, jeśli tego nie zrobiła, sama ciągnęła go do następnego domu niezamężnej dziewczyny. Tym sposobem kloc wędrował po całej wsi, a chłopcy biorący udział w zabawie śpiewali pannom:
- "Mięsopusty zeszły,
- Dziwki za mąż nie szły,
- Nie chciały się wydać,
- Będą kloka dźwigać."
Celem tej zabawy było żartobliwe napiętnowanie osób uchylających się od małżeństwa, które uważano za podstawowy obowiązek społeczny[2] oraz zachęcenie ich do większego zainteresowania tą dziedziną życia. Zachowała się broszurka z 1614 roku pt. „Pieśni i tance zabawom uczciwym gwoli”, a w niej fragment pieśni:
- "U której panny w tym roku,
- Nie będzie męża przy boku,
- Taka musi już kloc ciągnąc,
- Albo kury z kwoką lągnąć…”[3]
Obrzęd kończył się w karczmie, gdzie należało okupić go wódką.[4] Miał on charakter magiczny, którego celem było ożywienie sfery roślinnej, natomiast pień był symbolem płodności.[5] Dziewczętom, które podczas karnawału nie wyszły za mąż, dla żartu przywieszano do ubrania różnego rodzaju obrzydliwe ozdoby: wysuszone jelita, skorupki jajek, kurze łapki i szyjki, ości śledzi, gałganki itp. W Krakowskiem towarzyszyła temu przyśpiewka[2]:
- "W wstępną środę, żeby włóczył
- Żeby drugich nauczył
- Jak to oni mają czynić
- Swoje syny pożenić
- I córeczki swe wydać
- Bo my kloce włóczyli
- Żeśmy się nie żenili..."
Zabawa ta spotykana była również w miastach[6].